niedziela, 8 czerwca 2014

2. W tym sezonie króluje cisza

Bloodhound Gang - Foxtrot Uniform Charlie Kilo.

Wiecie co oznacza cisza i spokój podczas zgrupowania reprezentacji mężczyzn? Ja też nie. Jest to raczej zjawisko niewystępujące w przyrodzie. To się praktycznie nie zdarza. A jednak! Zaznaczając, że w Ośrodku aktualnie przebywa tylko dziesięciu siatkarzy, pierwszy raz od tygodnia mojego pobytu w Spale znalazłam chwilę na odpoczynek. Weekend? Ja nie mam weekendu. A na pewno nie wtedy, kiedy moim planem dnia rozporządza Andrzej.
Widzicie, nieważne jak bardzo lubię tych chłopaków, praca z nimi przypomina użeranie się z przedszkolakami, tylko znacznie wyrośniętymi i zboczonymi. A żeby było zabawniej, dziś przyjedzie kolejna dziesiątka z Bełchatowa i Rzeszowa. Muszę łapać chwilę wolności, póki całkowicie nie wpadnę w robotę z nimi wszystkimi i zapomnę, w którą stronę jest Sopot.
Tak więc jest cicho. Chłopaki trenują na hali, a ja mam dwugodzinną przerwę. Przez otwarte okno słychać szumiące drzewa, śpiew kosa i od czasu do czasu przejeżdżające samochody na głównej drodze. Jest przyjemnie ciepło, więc w krótkich spodenkach i lekkiej koszulce wyciągnęłam się na łóżku i po prostu tak leżałam. Podłożyłam ręce pod głowę, przymknęłam oczy i w jednej chwili wyłączyłam się. Oczyściłam umysł ze słów ‘siatkówka, kadra, praca, Andrzej, gdzie jest Gregor?’. I było mi naprawdę cudownie balansować pomiędzy swoim snem a rzeczywistością, gdy nagle coś huknęło i ktoś bardzo brzydko przeklął na pół Ośrodka tuż za moimi drzwiami.
Z zachowaną ostrożnością otworzyłam jedno oko, potem drugie i zamrugałam gwałtownie. Ktoś w bardzo brutalny sposób wyrwał mnie z pół-snu. Ktoś bardzo boleśnie zaraz dostanie po głowie.
I gdybym wiedziała, że wychodząc na korytarz ujrzę tuż przed sobą dwumetrowego faceta, trzymającego w rękach drzwi, to nawet nie dotykałabym klamki. Ale naprawdę. Półtora metra ode mnie ubrany po cywilnemu mężczyzna ściskał wyrwane z wnęki drzwi. I to by było na tyle z mojego odpoczynku.
- Ja wiem, że wy wszyscy macie bardzo dużo siły, ale hej, gościu, wystarczyło nacisnąć klamkę.
Chyba właśnie zabił mnie spojrzeniem. Może gdyby nie było ono tak błękitne i jednocześnie lekko roześmiane, to już bym dogorywała na podłodze.
- To wszystko bardzo zabawne, ale jednak mała pomoc by się przydała – powiedział cicho, przez co jego głos nie brzmiał już tak twardo i groźnie jak wtedy, gdy pochwalił się swoją znajomością łaciny. – Nie, żebym nie umiał sobie poradzić sam.
- Właśnie wyrwałeś drzwi z zawiasów – oświadczyłam ze swoim geniuszem, jakby sam tego nie zauważył. Rzucił mi znużone spojrzenie i oparł drzwi o ścianę. – Albo przesadziłeś z białkiem, albo w życiu ci nie idzie.
- Albo ktoś już wcześniej je wyłamał – dodał, oglądając boczną stronę drzwi. Westchnął głęboko i otrzepując ręce obrócił się w moją stronę. – Kurczę, a ja myślałem, że w złą stronę otwieram!
Spojrzał na mnie i wygiął w uśmiechu ściśnięte wargi, więc siłą rzeczy sama uniosłam kąciki ust do góry.
- Sąsiadka? – Wskazał kciukiem na portal do mojego pokoju.
- Współpracownik.
Otworzył szeroko oczy i lekko rozchylił usta. Jak Kubę kocham, przez kilkanaście sekund stał w bezruchu i tylko jego głowa poruszała się na płaszczyźnie góra-dół, gdzie góra oznaczała czubek mojej rozczochranej głowy, a dół bose stopy. W końcu zatrzymał swoje chłodne oczy na mojej twarzy, jakby chciał zapytać „A co ty, panienko, mogłabyś tu robić?”. Ale nie zapytał, tylko uniósł dolną wargę i pokiwał głową – not bad.
- Fizjoterapeutka?
- Kierowniczka.
- Och, okej. Czyli pomożesz mi z tymi drzwiami?
- A mam inne wyjście?
Uśmiechnął się trochę tak, jakby spodobało mu się to, że to właśnie ja przychodzę mu naratunek. Wyciągnął rękę w stronę wind i puścił mnie przodem, po czym ruszył tuż za mną.
- Tak w ogóle, to Michał jestem. Dla kumpli Winiar.
- Pola. Dla kumpli Pola.

* * *

Sławek, w sensie recepcjonista od filmów niskobudżetowych i małego ogarnięcia, odłożył słuchawkę i oznajmił, że majster przyjedzie za parę godzin, bo go korek zaskoczył, gdy jechał do Łodzi po śrubki. Do tej pory Winiarski musi zaakceptować przeciąg i ryczący śmiech Nowakowskiego i Ignaczaka, którzy pojawili się w hotelu, podczas gdy my próbowaliśmy wytłumaczyć Sławomirowi, że usterka nie jest winą Michała.
- Jak się nie zamkniesz, to stracisz głównego aktora – oświadczył Winiarski, opierając się o kontuar recepcji z nonszalancją i celując palcem w Igłę. Ten tylko ukazał przygryziony przez zęby język i zamachał rękoma z udawanym strachem.
-  W tym sezonie króluje cisza. Prawda, Pit?
- Ja tu tylko sprzątam… - odparł cicho Nowakowski z błąkającym się po buźce uśmiechem, po czym odchylił się w bok i zerknął za ramię Winiarskiego prosto na mnie. – O, hej tobie!
- Cześć ci! – Machnęłam ręką, wystawiając głowę do obu panów, bo fajnie, że któryś w końcu dostrzegł moją obecność. Ignaczak spojrzał na mnie z rozbawieniem i tak samo zapytał „A kto to?”.
- A to jest Pola, kierowniczka – poinformował Michał i chyba zrobił jakąś minę do Igły, bo ten ze zdziwieniem pokiwał do niego głową. Ale nie wiem, Winiarski stał do mnie tyłem, więc tylko wyszczerzyłam zęby do Nowakowskiego, machającego do mnie zza ramienia Krzysztofa.
- A co z Andrzejem?
- Ja tu tylko pomagam.
I w jednej chwili z Ignaczaka i Winiarskiego jakby zeszło całe powietrze.
- Już myślałem, że się pozbyliśmy zgreda – mruknął libero i cmoknął z bólem.
Zapadła drętwa cisza, a każde z nas łypało oczami po sobie. Ignaczak spojrzał na mnie, ja na Piotra, Piotr na Michała, Michał na Ignaczaka Zupełnie jakby te słowa miały nie paść, a każdego z nas skonsternowały do tego stopnia, że zrobiło się niezręcznie. Podejrzewam, że między nimi taka sytuacja nigdy nie występowała, bo żaden nie wiedział, jak to przerwać.
Aż w końcu Igła wyciągnął rękę z kieszeni bluzy i wycelował we mnie kamerą.
- To może kilka słów na powitanie?

* * *

- O, Winiar, dzień drzwi otwartych?
No nie dawali żyć człowiekowi.
Wydałam Mice klucz do pokoju i spojrzałam do tyłu przez ramię. Z wnęki, w której wciąż brakowało drzwi, wyleciała poduszka, która ugodziła olbrzyma z brodą prosto w brzuch. Z brakiem zaimponowania podniósł głowę i spojrzał przed siebie z czułością.
- Litości.
- Nie bądź taki miły, bo urośniesz.
- To nie ja, to moja Schauma.
Brodaty uśmiechnął się szeroko i wlazł do pokoju, który okupywał Winiarski. Wszystko fajnie i w porządku, ale ich rozmowy było słychać na całym korytarzu, a to przyciągnęło więcej chłopaków. I jeszcze więcej. I chyba trening się już skończył, bo w powietrzu zaczęła unosić się woń spoconego siatkarza sygnowana przez Gregora Łomacza.
- Zlałeś się.
- Trzymałem przez dwie godziny!
- Potem się zlałeś, matole. – I dźgnęłam go długopisem w mokry rękawek koszulki.
- Przecie deszcz leje.
A żeby pokazać, że wcale mnie nie oszukuje, bo przecież jeszcze godzinę temu świeciło cudowne słoneczko, podciągnął roletę w korytarzowym oknie. I co? Szaro, chmurno, a lało gęsto i równo. Westchnęłam głośno i opuściłam ramiona z bezradności, bo ja naprawdę potrzebuję ładnej pogody do przetrwania w tych warunkach. Odprawiłam Grześka pod prysznic, odmówiłam jego błyskotliwej propozycji, jakobym do niego dołączyła i powłócząc nogami skierowałam się do swojego pokoju.
- Pola! – Krzyknął gdzieś za moimi plecami Ignaczak, aż mi kark ścierpł.
Żeby tylko nie miał kamery, żeby tylko nie miał kamery…
- Pola, poznaj Marcina!
A gdy się odwróciłam, we wnęce po drzwiach do winiarowej rezydencji ujrzałam Igłę, który stał prawie na czubkach palców i ledwo obejmował ramieniem wielkiego jak Pałac Kultury rzeczonego Marcina. Możdżonek, bo przecież nikt nie musiał mi ich wszystkich przedstawiać, zatrząsł brodą i jednym ruchem biodra pozbył się uczepionej do jego szyi małpki. Hej, dostrzegam w gąszczach uśmiech!
- Howgh – wydostało się spod jego brody i z serdecznym uśmiechem uniósł rękę.
- W telewizji wydawałeś się wyższy.
Chyba często to słyszy, bo przymknął oczy, jakby próbował zebrać siły. Ale wciąż się uśmiechał! Chwilę później dmuchnął z nozdrzy powietrzem, które ugodziło mnie w grzywkę i spojrzał na mnie tak rozczulony, aż się skuliłam. Normalnie bym to olała, ale wiecie… On jest wielki. I chyba zauważył, że się zmieszałam, bo kiwnął głową za siebie i z uśmiechem zapytał:
- Widziałaś? Winiarowi ukradli drzwi!

Potrzebuję dużej torby, by go w nią zapakować i zabrać ze sobą do domu, gdy już będzie po wszystkim.

__________________

Czekam na piątek. Nigdzie nie zdziera się gardła tak fajnie, jak w Spodku.
No i zawsze chciałam zobaczyć ten zabójczy fryz Zaytseva na żywo.
Toodaloo!

8 komentarzy:

  1. Em nie chcę cię martwić ale Włosi przyjeżdżają do Polski rezerwami. Ivan raczej dostanie wolne. Co się przekłada na więcej Vettoriego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weź mnie nie dołuj. Ja chcę Zaytseva!

      Usuń
    2. Proszę o tym nie pisać tak publicznie, bo łamie mi się serce. Też chciałam zobaczyć Zaytseva. I Travicę. I Birarelliego. I w cholerę moich Włochów i no.
      *ciężko wzdycha*
      Nawet teraz nie wiem, co chciałam napisać o rozdziale. Wiem tylko, że mnie rozbawił do łez.
      Może temu, że mój kolega też kiedyś otwierał drzwi w złą stronę.
      W swoim pokoju.
      W którym mieszkał już 5 lat.
      I też nagle zapanował u niego dzień otwarty.

      Usuń
  2. Wcale bym się nie zdziwiła, jeśli rzeczywiście by coś takiego odwalili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam przypadkiem, ale to opowiadanie jest tak świetne, że zostaję! :)
    Czyta się je naprawdę lekko, jest zabawne i widać, że główna bohaterka jest barwną postacią. Ciekawi mnie na co jeszcze ją stać, ale o tym mam nadzieję, że przekonamy się w następnych rozdziałach. :)
    I zgadzam się z Sil, mnie także by to nie zdziwiło. :)
    Pozdrawiam i zapraszam także do siebie na: suma-oddechow.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śmieją się z biednego Michała naszego.. Wstyd mi za nich. Z drugiej strony, wiedziałam, że Michał coś odwali, ale spodziewałam się, że jeszcze nie teraz, że jeszcze dużo przed nami. No cóż - dwumetrowcy ogólnie wydają się tacy wielcy, a jak przyjdzie co do czego to ta różnica wcale tak pokaźna nie jest. Uwielbiam to jak piszesz i styl, którym piszesz. A jeszcze bardziej uwielbiam to wszystko, myśląc, że już powinnam iść spać, ale wolę zostać tutaj, dziś stuka mi kolejny rok, a za oknem troszkę pogrzmiewa. Jest idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. czytam czytam i miałam komentować dopiero jak dojdę do najnowszego, no ale muszę zostawić ślad pod odcinkiem, którego kończy wspaniała scena z Marcinem KRÓLEM Możdżonkiem.
    kocham go całym sercem.
    pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń